Długo zabierałem się za napisanie tej relacji. Wyjątkowo długo... ponieważ musiałem na spokojnie poukładać sobie w głowie to co widziałem. Dodatkowo musiałem odpowiedzieć sobie czy chcę w ogóle o tym pisać. To nie będzie laurka, trochę to jak kopanie leżącego, którego się zna i się lubi...
Mam na myśli, że znam i bardzo lubię nie tylko sam Runmageddon jako bieg, jako markę, ale w trakcie prowadzenia bloga poznałem ludzi którzy stoją za jego organizacją. Ludzi, którzy zarywają noce i zdrowie, aby ten bieg się odbył, abyśmy mogli wziąć w nim udział po tylu miesiącach wyczekiwania. I teraz ja, osoba która nigdy nie zorganizowała biegu, mam krytykować organizatora. Firmę, która być może walczy o przetrwanie, o utrzymanie etatów. Czuję się z tym kiepsko.
Z drugiej strony, my biegacze, jako konsumenci zapłaciliśmy za pełnowartościowy towar, wiemy jak wyglądają imprezy Runmageddonu, a w zamian otrzymaliśmy namiastkę tego co zwykle. OK, może i nigdzie nie pisało, że będzie inaczej, absolutnie nie chodzi mi o to, że zostaliśmy oszukani, ale o to, że do tej pory, za niemałe pieniądze, otrzymywaliśmy znacznie więcej.
I jeszcze jedno, jeśli tylko będziemy klepać się po plecach i skakać z radości, że dobrze, że w ogóle cokolwiek się dzieje, to jakość się nie poprawi. Runmageddon, a w ślad za nim inni organizatorzy, mogą dojść do wniosku, że skoro półprodukt sprzedaje się dobrze w cenie pełnego produktu... to resztę sami sobie dopowiedzcie.
Tak wiem, pojawią się głosy, że trwa pandemia, że na kilka miesięcy zostali odcięci od przypływu świeżej gotówki i należy trochę przymknąć oko. Kurczę, mówimy tu jednak o absolutnym liderze rynku, firmie, która ma wyznaczać, ba nawet podnosić standardy w branży. Kosztuje też spore pieniądze (jeśli się nie mylę, tylko Spartan jest w Polsce droższy). To nie jest lokalny bieg za 100 pln.
Widzicie, fajnym pomysłem była niedawna formuła PostApo w Modlinie. Koszt właśnie około setki, bez fal Elite, na luzie. Gdyby to samo przenieść do Gliwic, nie musiałbym teraz walczyć sam ze sobą pisząc tę relację.
Runmageddon jednak postanowił zrobić imprezę na 100%, taką z falami Elite, nocnym biegiem, Kidsami, Juniorami oraz edycją Family, która rok temu podbiła moje serce (link do relacji z 2019). No po prostu WOW, radości nie było końca.
Zacznę jednak od tego co wyszło :)
Frekwencja !!! Udało się przyciągnąć ponad 1000 uczestników. Brawo.
Strefa startu i mety na medal, zlokalizowane na płycie Areny Gliwice (gdzie już w ten weekend zaczną się nagrania do Ninja Warrior) robiły na mnie pozytywne wrażenie.
Taka fajna, przyciemniona atmosfera plus gra świateł z reflektorów, super to wyglądało. Obok depozyt, szatnie, wcześniej biuro zawodów do którego dostęp mieli tylko zawodnicy, co więcej wchodzili dopiero po zmierzeniu temperatury, tak więc zgodnie z obecnymi standardami.
Jak strefa startu, to oczywiście byli i oni - wulkan pozytywnej energii Gosia Wzorek (to ta laska co prowadzi rozgrzewki), wzór elegancji Dariusz "Snickers" Rymer (to ten Pan który wyjątkowo zamiast "rączki w górę" krzyczał "rączki w dół" i psikał płynem dezynfekującym) oraz oczywiście zawsze uśmiechnięty Krzysztof "Bajlando" Wichrowski. Jeju, ale mi ich brakowało, ależ się cieszyłem na ich widok, na muzykę z rozgrzewki, był klimat!!
Niestety dużo gorzej było na zewnątrz i tu przechodzimy do marudzenia, a raczej wskazówek, podpowiedzi co należy zrobić lepiej podczas kolejnych eventów.
Na zewnątrz nie było żadnych stanowisk, namiotów, samochodów, itp. od partnerów. Miasteczko, które tętniło zawsze życiem teraz było martwe, a właściwie go po prostu nie było. Tutaj w sumie stwierdzam fakt, dzielę się obserwacją, zastana sytuacja zapewne wynikała z obecnych wytycznych dot. organizacji imprez, nie jest to winą Runmageddonu, ale powinniście być na to przygotowani.
Nieważne, ważne, że Runmageddon wrócił i to ze swoimi super zabawkami. Było wszystko co najlepsze: Multirig, Wariat (brawo za zmianę pierwotnej lokalizacji i przeniesienie go pod dach - w dniu imprezy padało przez cały dzień, a o mokrym wariacie powiedziano już sporo w Internetach), Pole Dance, Monkey Fly, Kołkosznikow, Weryfikator Marzeń, Chomik, itd, itp. oraz nowość bardzo fajny Low Rig, brakowało chyba tylko Oponeo z tych najbardziej Runmageddonowych przeszkód.
Ważne, że wróciło prawdziwe ściganie... ale czy aby na pewno?
W Falach Elite, zarówno męskiej jak i żeńskiej, nazwiska tak mocne, że zbliżające się wrześniowe Mistrzostwa Polski by się ich nie powstydziły. Łącznie blisko 50 elitarnych kobiet i ponad 200 (!!!) elitarnych mężczyzn. Tak, dobrze czytacie w samej męskiej Elicie wystartowało ponad 200 zawodników. Byłem bardzo ciekaw jak Runmageddon to rozegra, jak zapewni, że rywalizacja będzie uczciwa i zawodnicy z fal 2,3 i 4 będą mogli rywalizować z wynikami fali 1. Niestety nie rozegrał tego wcale.
Ćwierć tysiąca zawodników wypuszczono w ciągu jednej godziny na trasę. Aby nie robiły się kolejki i zapewnić sportową rywalizację trzeba dobrze przygotować trasę i sporą ilość torów. Sprawdzonym już m.in. przez Bieguna rozwiązaniem jest zastosowanie wytycznych WorldOCR (tutaj szczegóły) gdzie tylko raz można podejść do przeszkody. Runmageddon pozostał przy "nieskończonej" ilości prób.
Co gorsze, na przeszkodach o najmniejszej przepustowości, czyli kołkownica plus plank oraz low rig, było najmniej dostępnych torów (odpowiednio 2 i 3). Kolejki tworzyły się tam na kilkadziesiąt minut (!) nie mówimy tu o falach Open gdzie startujemy dla zabawy, ale o falach Elite, gdzie zawodnicy poważnie podchodzą do ścigania.
Startując w innej fali niż nr 1, nie było praktycznie szans na żaden fajny wynik. Jako ilustrację problemu wrzucam zapis z zegarka od jednego zawodników. Wszystkie przeszkody zrobił od tzw. strzała, a te przerwy to czas oczekiwania w kolejkach.
Czy może być gorzej? Tak, bo na czekających w kolejce "eliciarzy" wpadają "eliciarki" i robi się totalny młyn. Oczywiście sędziowie proszą zawodników aby przepuścili zawodniczki, nie ma jednak jasnych zasad czy mają przepuścić pierwszą trojkę, czwórkę, ósemkę, wszystkie? W pewnym momencie kobiety przestały być przepuszczane, w końcu większość zawodników przed nimi też podchodziła, wróć, oczekiwała na swoją pierwszą próbę.
Nasuwa się więc pytanie po co robić tyle fal Elite, jeśli na logikę, nie było cienia szansy na zapewnienie godnej rywalizacji 3/4 zawodnikom z Elite. Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami.
Może i można by przymknąć na ww. problemy oko, w końcu zawodnicy zapisujący się na falę nr 2, 3 i 4 sami mogli przewidzieć co się może wydarzyć (choć skoro cena jest ta sama co w fali 1, to powinni jednak moim zdaniem mieć te same szanse). Jest jednak małe ale, mam sygnały, że niektórzy zawodnicy byli zapisani na wcześniejsze fale zostali jednak przesunięci bez podania przyczyny na późniejsze. Nie znam skali tego problemu, więc byłbym wdzięczny, ze wszelkie wiadomości prywatne jeśli się z tym spotkaliście.
Wiecie co jednak najbardziej mnie zabolało podczas tego biegu? Oszczędzanie lub lekkomyślność jeśli chodzi o nasze zdrowie i bezpieczeństwo...
Należy podkreślić przede wszystkim:
- Brak materacy pod low rig (ustawiony na betonie)
- Brak materacy pod kołkownicą i killer plank (ustawione na betonie)
Wątpliwości wzbudziły również:
- Brak materacy na całej długości chomika (przeszkoda dość wysoko zawieszona)
- Pierwsza przeszkoda (30 metrów od startu) to dwie ponad dwumetrowe ściany
Osobna kategoria to przeszkoda "Flying Monkey" na której były przypadki utracenia opaski z powodu... zbyt wysoko zawieszonego pierwszego drążka i niższe osoby nie były w stanie doskoczyć, aby choćby spróbować pokonać tę przeszkodę. Coś tu nie "pykło".
Ok, nie zadręczam już więcej marudzeniem o Rekrucie w wersji Elite. Chciałbym jednak jeszcze zwrócić uwagę na dużo słabsze wykonanie biegu Family w porównaniu z zeszłym rokiem, dla przypomnienia tutaj relacja jak to wyglądało rok temu: link do relacji family
Ponieważ już znacznie przekroczyłem założoną sobie długość relacji, to teraz będzie już krótko. Co mi się nie spodobało?:
przeniesienie daty bez należytego poinformowania uczestników
połączenie trasy Rekrut i Kids (rok temu trasa Family była wyznaczona osobno)
brak wspólnych przeszkód (typu duża i mała obok siebie jak rok temu)
weryfikator marzeń (zbyt wysoki poziom trudności jak na Family)
chomik (raz obowiązkowy, raz nie)
początkowo Kołkosznikow miał być elementem Family (wtf?)
Uczciwie trzeba przyznać, że były też elementy, które wypadły lepiej niż rok temu np.:
fajny medal puzzel (pasuje do każdej kombinacji ilości)
specjalna bandana Family
padał deszcz, więc było błotko i kałuże :)
Czas na podsumowanie
Kwestie bezpieczeństwa i podłożenia materacy pod przeszkody ustawione na betonie nie podlegają dla mnie dyskusji, to się nie może więcej powtórzyć i chcę to traktować to jako przeoczenie.
To o czym warto podyskutować, to sens robienia 4 męskich fal Elite wypuszczanych co 10 minut ( w jednym wypadku była 20 minutowa przerwa). Ja tego po prostu nie rozumiem. Już kiedyś pisałem o tym, że nawet dwie fale Elite wypuszczona jedna za drugą jest pozbawiona sportowego sensu, a co dopiero 4 !
Należy stworzyć jasne zasady wg których zawodnicy byliby przydzielani do fali Elite, pozostali startowali np. w falach w których zdobywa się pkt dzięki którym awansuje się do Elity. Ale to temat na osobną dyskusję.
Kolejna sprawa, że organizator powinien zapewnić odpowiednią przepustowość przeszkód dostosowaną przynajmniej do ilości osób z kat. Elite. Przygotowanie trudnych technicznie przeszkód z dwoma torami to niestety był kiepski żart.
Nie wiem czy zwróciliście uwagę, że przy przeszkodach był tylko jeden sędzia lub wolontariusz, zazwyczaj było więcej, ale skoro było mało torów, to może i sędziów / wolontariuszy nie trzeba było więcej?
Zastanawiam się skąd takie decyzje, niestety mam wrażenie, że jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o... no właśnie.
Skrócenie imprezy z dwóch do jednego dnia, tylko potwierdza te domysły. I mogłoby być wszystko w porządku jeśli Runmageddon byłby bardziej przejrzysty w komunikacji i w opisie co nam sprzedaje. Wszyscy przecież rozumiemy trudną sytuację organizatorów, wystarczyło więc poinformować nas o pewnych ograniczeniach i utrudnieniach, zmniejszyć o kilka procent cenę, a nie udawać, że robimy imprezę na pełnym wypasie.
Jeszcze raz podkreślę, że nie piszę tego dla taniej sensacji. Starałem się dobrze argumentować moje uwagi i wierzę, że ten artykuł przyczyni się poprawy jakości lub chociaż lepszej informacji i świadomości jak wygląda obecnie Runmageddon.
Mam również nadzieję, że ludzie stojący za tą marką właściwie odbiorą ten tekst i przybija mi jeszcze piątkę gdy się znów zobaczymy :) Ponieważ z pewnością będę jeszcze chciał nieraz wziąć udział w tym biegu i mam nadzieję, że następna relacja będzie bardzie pozytywna.
Runmageddon - pokażcie siłę i charakter.
P.S. Podziękowania dla wszystkich sędziów i wolo, którzy musieli przez cały dzień marznąć w ten deszczowy, zimny dzień.
Koniec artykułu.
Comments