top of page
Zdjęcie autoraJacek - Przeszkodowo.pl

Tak podobne, a tak inne - relacja z Mors Masakrator i Armagedon Active

Początek marca 2021 to moment w którym królowały lokalne biegi OCR. Zarówno Masakrator i Armagedon postanowiły wykorzystać ten moment, aby zorganizować pierwsze, pilotażowe biegi w tym roku. Idealne wyczucie czasu, gdyż tydzień po zakończeniu tego drugiego, organizacja biegów jest już ponownie bardzo mocno utrudniona.



Postanowiłem połączyć relację z tych dwóch biegów ponieważ mają z jednej strony wiele wspólnego ze sobą, a z drugiej były kompletnie odmienne - co pokazuje, że każdy może wybrać coś dla siebie.


Myślę, że najważniejszą cechą wspólną, poza zbliżonym terminem ;), był fakt, że można te edycje zaklasyfikować jako biegi lokalne ze względu na liczbę uczestników. Mors Masakrator mógł się pochwalić 319 opłaconymi uczestnikami (dorośli), natomiast na listach Armagedonu widniało 171 osób.


Różnica dość znacząca, mogę jedynie przypuszczać, że niższa frekwencja na Armagedonie mogła być spowodowana wyjątkowo późnym ogłoszeniem organizacji biegu. Zbyt dużo czasu na decyzje o udziale i zapisy nie było. Innej przyczyny nie dostrzegam, ale być może Wy ją widzicie?



W każdym razie mieliśmy dwa lokalne biegi, oba tworzone przez organizatorów pasjonatów. W obu wypadkach ze stałą ekipą sędziów i wolontariuszy, którzy zagrzewali do walki. Tutaj należy pochwalić oba biegi za dopilnowanie tego aspektu. Dodatkowo Armagedon należy nie tylko pochwalić, ale wręcz postawić za wzór dla innych biegów, ilość sędziów i wolontariuszy, którą udało się zgromadzić na biegu była więcej niż wystarczająca.


Dobrze zorganizowana była praca biura zawodów, w obu wypadkach wydawanie pakietów przebiegało sprawnie. Cechami wspólnymi były również zbliżony dystans, zapewnione parkingi, toalety, dobrze oznaczona trasa, fantastyczna atmosfera, a na brak fotek po biegu też nie można było narzekać.


To co Masakrator i Armagedon miały jeszcze ze sobą wspólnego to zapowiedziano, że będą na nich nowe przeszkody od Kasprzyk Construction i na obu były, ale głownie kłopoty z tymi konstrukcjami. Na Masakratorze przed startem najwięcej mówiło się o spodkach / ufach i na rozmowie się skończyło, ponieważ przeszkody koniec końców nie było wcale.


To właśnie tej przeszkody zabrakło na Masakratorze

Z kolei na Armagedonie, a owszem i była, ale wyglądała inaczej niż na wizualizacji. Zamiast czterech sztywnych elementów były zawieszone na łańcuchach trzy. Kłopot dotknął też comba z kołkownicą, która zawieszona na sznurach tak się bujała i przechylała, że była "nie do zrobienia". Dlatego organizator podjął decyzję o jej modyfikacji i kołkownica posłużyła jako element chwytny coś ala drążek w multirigu.

Przeszkody podobnej do "dragon tail" nie było na biegu wcale. Tzn była, ale nie złożona w całości i nie była dopuszczona do rywalizacji. Jak udało mi się dowiedzieć, też była "nie do zrobienia", tylko, że tym razem nie było jak jej ułatwić.





W obu wypadkach organizatorzy wyszli jednak obronną ręką. Masakrator dołączył inne przeszkody, których początkowo nie było w planie. Armagedon je zmodyfikował oraz miał ich tak dużo, że braku jednej z nich można było nie zauważyć.


I tu dochodzimy do opisu największych różnic w tych biegach. Zaczniemy właśnie od omówienia różnic w przeszkodach. A różnica są tu znaczne. Widać jak na dłoni inną wizję czym są dla organizatorów biegi przeszkodowe.


Na Masakratorze potwierdziło się, że edycja zimowa nie chce być biegiem z dużą ilością trudnych technicznie przeszkód. Łącznie ich było kilkanaście plus kilka siłowych (rundy z oponami, kettlami oraz piłkami o wadze bagatela 50 kg dla mężczyzn (kobiety miały na szczęście o połowę lżejsze )). Najtrudniejszą przeszkodą był zdecydowanie Młyn plus Monkey Fly od NASC. Przeszkoda już dobrze znana m.in. z mistrzostw Europy i mistrzostw Polski. Na tym biegu nie spotkacie jednak długaśnych, trudnych combosów.


Najtrudniejsza przeszkoda na Masakratorze

Jeśli szukacie przeszkodowych wyzwań to zdecydowanie powinniście odwiedzić Armagedon. Ten bieg słynie z przeszkodowych wyzwań, z technicznych przeszkód. Jest trudniej niż na Runmageddonie, ale nie aż tak trudno jak na Barbarianie.


Poza wspomnianymi już ufami, warto wspomnieć, że można tu spotkać np Salmon Ladder czyli po polsku Drabinę Łososia, po barbarionowemu Stairway To Heaven, a po ninjawarriorowemu Ruchomy Drążek. O Firemanie, Komandosie, Skośnej, Zasiekach, Wilczych Dołach nawet się nie rozpisuję. O kołkownicy już pisałem, Za to o Turze kilka słów warto napisać.



Jeśli nie słyszeliście o tej przeszkodzie, to jest to najdłuższe combo w Polsce. Ponad 20 metrowa konstrukcja złożona z 5 segmentów: Multirig -> LowRig -> Ta jedyna -> LowRig -> MultRig. Jak większość przeszkód na Armagedonie ma 4 tory. Same elementy nie są jakieś turbo trudne. Trudność stanowi jej długość oraz fakt, że jest to ostatnia przeszkoda na biegu. Na szczęście jest kilka miejsc na przeszkodzie na której można chwilkę "odpocząć", sędziowie jednak pilnują by nie trwało to zbyt długo. Z całą pewnością warto zmierzyć się z Turem, jego pokonanie gwarantuje dużą satysfakcję.


Aby zrobić zdjęcie Turowi trzeba użyć panoramy, ale zdjęcie nie oddaje jego majestatu - to trzeba zobaczyć

Różnicę na którą organizatorzy nie mieli wpływu to... pogoda. Więcej szczęścia miał Masakrator, który choć wylosował niższą temperaturę, to brak wiatru i słońce sprawiły, że było dość przyjemnie. Na Armagedonie na odwrót, niby cieplej, ale silny wiatr i delikatne opady wystawiły charaktery zawodników oraz obsługi biegu na próbę. Sprawdziło się stare powiedzenie, że jak jest zimno, a nie wieje, to jest ciepło, a jak jest ciepło, ale wieje, to jest zimno :)


Różnicę na którą organizatorzy mieli wpływ to trasa, które na obu biegach były skrajnie różne. Armagedon poprowadził trasę głównie odcinkami płaskimi, trochę po lesie, a trochę po odsłoniętym terenie, głównej arenie, gdzie zostały zlokalizowane najciekawsze przeszkody. Masakrator, niemal w całości był poprowadzony terenami leśnymi o bardzo zróżnicowanym profilu, częste podbiegi i zbiegi (niekiedy bardzo strome) zapewniały sporo emocji i brak znużenia.


Armagedon konsekwentnie stawia na "suche biegi", czyli nie mamy na trasie wodnych przepraw, a i ilość błota jest minimalna lub go brak, taka również była i ta edycja. Masakrator w 90% też był takim biegiem, trzeba jednak pamiętać, że to była edycja Mors, więc ostatnie kilkadziesiąt metrów należało przebrnąć w wodzie. W zależności od posiadanych centymetrów albo po szyję albo pas. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak szybko brodziłem w wodzie, aby z niej jak najszybciej wyjść, ale wiedziałem na co się piszę. Czego nie wiedziałem, to, że tuż przed wyjściem z wody trzeba było zaliczyć pełne zanurzenie. Tak więc od teraz przeszkoda Lodowa to mały pikuś w porównaniu z tym elementem Masakratora. Acha i jeszcze podczas trasy zasieki zostały rozciągnięte nad najbardziej ubłoconym fragmentem trasy, na szczęście na końcu biegu była okazja się opłukać, ale o tym już wspomniałem.



Z innych widocznych różnic to Masakrator zdecydował się na organizację biegów dla dzieci, które jak pisałem na początku artykułu, zgromadziły ponad setkę dzieci, co uważam za duży sukces. Warto jeszcze wspomnieć, że w przeciwieństwie do biegu dorosłych dzieci startowały wg lekko zmodyfikowanych zasad FISO czyli z dwiema próbami na przeszkodę. A przeszkody były konkretne, m.in. multirig Toroz, sztywne gibony i dziesięciometrowe multi. Na uwagę zasługuje ciekawy pakiet startowe z czapką od Barbarians. Ze zdobytych informacji wynika, że to była bardzo udana edycja biegów dla dzieci, gdzie również sędziowanie stało na wysokim poziomie.



No to na sam koniec pozostawiłem drobne różnice jak pakiet startowy i depozyt. W tym pierwszym aspekcie wygrywa zdecydowanie Armagedon, ponieważ oprócz napojów w pakiecie znalazła się frotka Kappa, ale przede wszystkim był konkretny posiłek JoyFood. Na obu biegach można było napić się ciepłej kawy lub herbaty co było bardzo ważne ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe. Acha na Masakratorze przy odrobinie szczęścia można było załapać się na pączka i podobno była ciepła zupka z chlebkiem, ale niestety nie zauważyłem tego punktu.



Depozyt na Masakratorze pozwalał na pozostawienie torby, natomiast na Armagedonie funkcjonował wyłącznie depozyt kluczykowy, więc swoje rzeczy trzeba było zostawić w aucie. Więc tutaj plusik dla Masakratora.


Podsumowując, oba biegi bardzo dobrze weszły w nowy sezon pomimo panujących obostrzeń. Trzeba jednak pamiętać, że choć oba biegi wiele łączy jak klimat, dystans czy niska cena wpisowego to są to biegi zupełnie inne. Masakrator to przede wszystkim bieg terenowy z ciekawą trasą, z raczej prostymi przeszkodami (wyjątek stanowiła przeszkoda od NASC). Armagedon natomiast stawia na trudne technicznie przeszkody, a sama trasa w Kamieniu choć przyjemna nie stanowi wyzwania.


Czyli team #tylkobieganie będzie zadowolony z Masakratora, a team #tylkoprzeszkody z Armagedonu. Pozostaje tylko życzyć aby frekwencja na tym ostatnim była wyższa na kolejnych biegach, bo organizatorzy na to zapracowali.


Oby tylko rządzący dali nam taką możliwość.


Jeśli tak się stanie to najbliższy Armagedon zaplanowano na 17-18 kwietnia w okolicach Łodzi, a na Masakratorze zobaczymy się 5 czerwca w Dąbrowie Górniczej.



253 wyświetlenia1 komentarz

1 Comment


Krzysztof Dąbrowski
Krzysztof Dąbrowski
Mar 24, 2021

Jedna uwag. Dzieci miały 3 opaski ale traciły opaskę po drugiej niezaliczonej próbie

Like
bottom of page