top of page
Zdjęcie autoraJacek - Przeszkodowo.pl

Mój pierwszy Spartan, czy jest lepszy od Runmageddonu?

Stało się, w końcu dotarłem na Spartana. Ciężko w to uwierzyć, ale jeszcze nigdy do tej pory nie miałem okazji wziąć udziału w biegu zorganizowanym pod marką największej na świecie serii biegów przeszkodowych stworzonej przez Joe De Sena.



Intro

Okazja do wzięcia udziału w Spartanie w ten weekend była wyjątkowa. Ta marka powróciła do Polski po trzech latach nieobecności. Ostatni bieg zorganizowano w lipcu 2021r. w Czarnej Górze, wtedy jeszcze swoje sukcesy odnosił Dawid Hajos, pomyśleć, że to było zaledwie i aż trzy lata temu.


Odłóżmy przeszłość jednak na bok i skupmy się na tym, co działo się w Bielsku 3 sierpnia 2024r. Udział w Spartanie był dla mnie czystą kartą. Oczywiście wiedziałem czego się spodziewać, czyli większej ilości przeszkód siłowych, mniejszej technicznych oraz trudnego, górskiego terenu. Czy jednak to otrzymałem?


"Doświadczenia przedstartowe"

Zanim o samym biegu, to najpierw opowiem o doświadczeniach przedbiegowych. 2 dni przed wydarzeniem otrzymałem na e-mail "Athlete guide" - przewodnik sportowca, a w nim harmonogram wydarzenia, informacje przedstartowe, zasady, link do rulebooka, mapka, profile, parkingi, itp. Jasno i przejrzyście. Uzupełnieniem były informacje na social mediach. Czułem się dobrze poinformowany.


Na miejscu czekała duża ilość (bezpłatnych) miejsc parkingowych, wolontariusze pomimo deszczu wskazywali dokładnie gdzie jechać, gdzie zaparkować. Parking ogarnięty więc błyskawicznie.



Po wyjściu z parkingu udałem się od razu w stronę miasteczka "festival area" by odebrać pakiet startowy. I tu był chyba jedyny moment, kiedy poczułem się lekko zagubiony. "Gdzie tu jest odbiór pakietów?", widać nie tylko ja zadawałem sobie to pytanie, bo osoby, które chciałem o to zapytać, zadały mi tdokładnie to samo pytanie. Na szczęście szybko udało się znaleźć osoby, które to wiedziały i wskazały odpowiednie namioty.


Teraz już poszło błyskawicznie. Po podaniu swojego numeru obsługa wydawała pakiet po weryfikacji danych (trzeba było pokazać np. dowód osobisty). Tu się na chwilę zatrzymam. Zazwyczaj w tym miejscu człowiek otrzymuje siatkę z darami, z koszulką, piciem, chipem itp. a tutaj jedynie małą kopertę. W kopercie cztery opaski i chip. To wszystko. Opaska na czoło z numerem (również dla Open), opaska gumowa (na pamiątkę), kolejna pozwalająca wziąć udział w wydarzeniu, a ostatnia do zamocowania chipa na... nadgarstku.


Ciekawe rozwiązanie, nie przeszkadzało w biegu, ale najlepsze było coś innego, coś, co fajnie jakby inne biegi też wprowadziły. Obok stanowiska wydawania pakietów było miejsce, gdzie można było zweryfikować czy chip działa i czy jest przypisany do naszego nazwiska. Była mata i monitor, wystarczyło podejść i rzucić okiem na ekran. Fajne.


Depozyt. Co tutaj niby pisać, depozyt to depozyt, ale tutaj działał nieco inaczej. To zawodnik odkładał plecak, a następnie po biegu sam go odbierał, aby z nim jednak wyjść, trzeba było przejść weryfikację czy numery na plecaku i opasce zgadzają się ze sobą. Ma to pewnie swoje wady i zalety, w każdym razie spełniło swoją funkcję.



"Miasteczko eventowe"

Pakiet odebrany, plecak zdany, można iść na linię startu. "Festival area" bardzo przyzwoite, Bizancjum nie było, ale biedy też nie. Było naprawdę ok. Uwagę zwracał wielki ekran, tutaj miałem nadzieję, że będą pokazywane jakieś obrazki z trasy, ale jedynie wyświetlano reklamy kolejnych eventów.


Startuję w fali Open, więc spodziewałem się, że będzie prowadzona jakaś skoordynowana rozgrzewka, ale nic takiego nie miało miejsca. Spartan fale Open traktuje jakby poważniej, mniej for fun, niż inne biegi, dotyczy to również zasad podczas biegu, które są właściwie identycznie jak dla fal Competetive (Elite/Age Group).


Po indywidualnej rozgrzewce jesteśmy wzywani na strefę startu, tutaj pierwsza przeszkoda, mała ścianka do pokonania i już strefa startu. Z głośników leci pompatyczna muzyka, spiker motywuje do walki, "Aroo, Aroo, Aroo" i lecimy.


"Doświadczenia biegowe"

Bieg niemalże od samego początku to bieg pod górę, dla większości kilkudziesięcioosobowej fali Open, w której biorę udział, w praktyce marsz. Po drodze ścianki (proste, ukośne), worki oraz wiadra z piaskiem lub kule (te o wadze 50 kg dla mężczyzn) do przenoszenia. Tutaj podziękowania dla Jerzego Rojkowskiego za Metody na Przeszkody i film z techniką na tę kulę. Przyznam, że z rad Jerzego dot. spartańskich przeszkód korzystałem w tym biegu wielokrotnie, więc serdecznie polecam jego materiały na YouTubie. Przydały się. Bardzo.


Przeszkód typowo siłowych było więcej, było jeszcze wciąganie ciężkich sanek pod górę, wciąganie worka do góry za pomocą liny. Jak dla mnie fajnie. Lubię takie przeszkody.


Nie lubię za to elementów równoważnych, ale tych na szczęście było sztuk dwa, slackline oraz belka w góre, potem płasko i w dół.


Pomijając ostatni kilometr trasy, to na pierwszych 10 z technicznych przeszkód był monkeybar i twister. Suche raczej proste. Mokre już mogą sprawić problem. Chyba nie wspomniałem jeszcze, że gdzieś do godziny 13-14 cały czas padał deszcz, było więc mokro i ślisko.



No właśnie, Spartan ma renomę biegów "czystych", bez błota. Ten taki nie był, pogoda sprawiła, że na trasie pojawiło się sporo raczej nieplanowanych błotnych momentów. A jak już jestem przy trasie, to prowadziła ona przez pierwsze 5km w górę na szczyt Szyndzielni, a drugie 5km w dół z powrotem do miasteczka. Miejscami zwłaszcza na zbiegach bywało stromo i trzeba było uważać, ale taki to urok górskich biegów. Podobało mi się.


Doceniam, że nie było przegięcia w stylu zasieki pod góre, po kamieniach ciągnąc za sobą wór z obciążeniem, będąc polewanym lodowatą wodą. Żadnego bezsensownego utrudniania na siłę.


Końcówka biegu na 10km to była już kumulacja przeszkód przed metą. Olympus, Bender, Monkey Net, Slip Wall, Z Wall, wilcze doły z wodą, zasieki, Dunk Wall, Multirig, wchodzenie po linie, A-Frame i skok przez ognisko. Meta.


Czy było tak łatwo jak to się słyszy? Że na Sparatnie to w ogóle nie ma przeszkód? Absolutnie nie. Było ciężko, wymagająco, trudny teren, przeszkody siłowe plus kumulacja przeszkód na końcówce sprawiły, że sił na "Monkey net" po prostu brakło. "Monkey net" to taki "monkey bar" tylko zamiast drążków była rozwieszona siatka transportowa. Trudność polegała głównie na tym, że siatka była rozwieszona pod skosem i szła mocno w górę. Reszta, poza slackiem i równoważnią, zrobiona, no i dzida. Robiłem to pierwszy raz w życiu, trafiłem, ale się nie wbiła. Runda karna.



Ano właśnie. Obawiałem się, że trochę tych burpeesów zrobię, a jednak nie miałem okazji, ponieważ na większości przeszkód karą za ich niepokonanie była runda biegowa. Zazwyczaj około 100 metrowa. Czy to dużo, czy mało - można dyskutować.


Na niektórych przeszkodach karą było 30 burpees. Co istotne zdecydowana większość przeszkód jest jednokrotnej próby, nie ma więc żadnych problemów z dostępnością przeszkody, z kolejkami czy piknikami pod przeszkodami. Liczba worków, wiader była aż nadto wystarczająca, więc na rundach z obciążeniem też żadnych zatorów.


Z jednej strony brzmi to pięknie, ale z drugiej strony w teorii można nie pokonać praktycznie żadnej przeszkody i wygrać bieg przeszkodowy. Teoretycznie.


"Doświadczenia po startowe"

A co nas czeka po przekroczeniu linii mety? Od razu mamy ekran z wynikami tzn. z czasem, w jakim ukończyliśmy bieg. Zawieszają nam medal na szyi. Odcinają chip. Dadzą pić. Następnie czekają nas "zakupy". Reklamówka w dłoń i zbieramy fanty z lady. Banan, izotonik, piwo (bezalkoholowe), chipsy, lipton, makaron. Na końcu odbiór koszulki.


To właśnie jest moment kiedy odbieramy "pakiet startowy", koszulkę "finiszera" mamy tylko wtedy kiedy faktycznie ten bieg ukończymy. Inaczej niż na innych biegach. "Earned not given" jak głosi spartańskie hasło.


Coś, na co jeszcze zwróciłem uwagę w strefie mety, to namiot z ekranami i wynikami zawodów, były tam też tablety, gdzie każdy mógł sprawdzić swój wynik i zajęte miejsce. Mega.


Medal zasługuje na osobne kilka zdań. Bardzo ładnie zaprojektowany i wykonany, dość spory, ciężki, zawieszony na szerokiej, gustownej tasiemce. Jest też dołączony elementy, który po ukończeniu dodatkowo dystansu Sprint i Beast pozwoli uzyskać "Trifectę". Minusem jest niestety brak jakiejkolwiek indywidualizacji, na medalu nie ma śladu po tym, że zdobyliśmy go w Polsce, nie mówiąc o tym, że na evencie w Bielsku. Jest jedynie rok. Szkoda.



"Konkluzje"

To, co mi się bardzo podobało to ogólna organizacja eventu, jak dla mnie tip-top, nie ma się tutaj do czego przyczepić. Super, że jak na mapce punkty z wodą były na 2, 5 i 8 km, to w takich miejscach były w rzeczywistości. Dystans też był taki, jaki podano na informacjach przed biegiem. Super.


Na 2 z 3 pkt. regeneracyjnych oprócz wody były jeszcze pomarańcze. Brakowało jednak izotoników, bananów czy czekolady co często spotyka się na innych biegach.


Jaki więc jest ten najpopularniejszy na świecie bieg przeszkodowy? Czy jest lepszy, czy gorszy niż najpopularniejszy w Polsce Runmageddon?


Spartan jest po prostu inny.


Tak jak Runmageddon jest inny niż Barbarian Race.



Spartan ma swoje zasady, inne niż znane mi biegi OCR, inne podejście do serii Open. Przeszkody techniczne w mniejszej ilości niż na innych biegach, rzekłbym też, że prostsze, zarówno do wykonania, jak i pokonania. Nadrabia za to przeszkodami siłowymi. Ale absolutnie nie odważę się powiedzieć, że to jest prosty bieg. O co to, to nie.


Spartan i Runmageddon są zbyt różne, aby je bezpośrednio porównywać. Każdy z nich jest profesjonalnie zorganizowany na światowym poziomie. Kropka. Każdy z nich jednak jest skierowany do nieco innego "klienta". Moim zdaniem więc jest jak najbardziej miejsce, aby Spartan zagościł ponownie na stałe w naszym kraju.


Myślę, że najlepiej spróbować samemu i przekonać się, czy to bieg dla nas, ponieważ jest zupełnie odmienny od tego, co znamy na co dzień. W każdym razie ja po przebiegnięciu jednego dystansu nabrałem ochotę na kolejne i zdobycie Trifecty. Mam nadzieję, że Spartan nam to w przyszłym sezonie umożliwi, bez konieczności wyjazdu za granicę.


Spartan, dobra robota, dobry powrót, wracaj na stałe.


 

Jacek Lipiecki

foto: @totylko.zdjecia





726 wyświetleń1 komentarz

1 Comment


Tomasz Krystek
Tomasz Krystek
Aug 05

Również byłem pierwszy raz i jak najbardziej impreza na plus 👍🏻

Like
bottom of page